„Prawda w oczy nie kole”

Książka powstała prawdopodobnie na początku lat czterdziestych w Wilnie, następnie była uważana za zaginioną. Utwór zawiera podzieloną tematycznie historię życia Józefa Mackiewicza od początku wojny do roku około 1941-1942. Opisane dzieje losu mają miejsce w Wilnie i w Kownie. Autor opisuje wkroczenie bolszewików do Wilna 18 września 1939 następnie przejście Mackiewicza przez obóz w Wiłkomierzu, pobyt w Kownie, powrót do litewskiego Wilna i redagowanie „Gazety Codziennej”, ponowne zajęcie Wilna – i całej Litwy – przez Związek Radziecki (15 czerwca 1940), znów wyjazd Mackiewicza z miasta i powrót do okupowanego potem przez Niemców Wilna. Wspomnienia są przedstawione chaotycznie, z wyróżnieniem niektórych dat i pominięciem tymczasem innych. Dzieło staje się ważną kroniką historyczną tych lat w bezpośrednim opisie sławnego wileńskiego publicysty i prozaika. Książka została wydana w 2002 roku, w setną rocznicę urodzin autora.

Od wydawcy:

„Książka nosiła tytuł „Prawda w oczy nie kole” i odbita była w dwóch egzemplarzach, z których jeden wręczyłem członkowi tajnej organizacji (Radziwonowi Romualdowi) dla kolportażu. Egzemplarz ten spalił Jerzy Święcicki w chwili dobijania się policji. Drugi maszynopis, przed swoim wyjazdem do Warszawy, pozostawiłem u członka AK, znanego dziennikarza Janusza Ostrowskiego”. Otóż ten właśnie egzemplarz ocalał. Prawdopodobnie był w zbiorach wilnianina Juozasa Maceiki, zdeponowanych w Kownie. W roku 1950, wśródinnych rękopisów, Uniwersytet Kowieński przekazał go Bibliotece Litewskiej Akademii Nauk w Wilnie. Prawidłowo opisany jako maszynopis Józefa Mackiewicza pod tytułem „Przy konfesjonale”, opatrzony sygnaturą F12-2695, został tam niedawno zauważony przez Juratė Burokaitė, o czym mnie uprzejmie poinformował dr Zenowiusz Ponarski. Biblioteka Litewskiej Akademii Nauk udostępniła mi tekst do publikacji, za co dyrektor Biblioteki, dr Juozas Marcinkevičius, zechce przyjąć słowa wdzięczności. Maszynopis ma 238 stron, pisanych na papierze przebitkowym, przez niebieską kalkę, dlatego trudnych do odczytania. Za przepisanie go najserdeczniej dziękuję Adzie Laskowskiej. Według skrupulatnego opisu katalogowego, brakuje stron 18 i 19. Rzeczywiście ich nie ma, ale sądzę, że albo Mackiewicz pomylił się w paginacji, bowiem rozdział „Krajowa dialektyka” kończy się na stronie 17, zaś rozdział „Wojna” zaczyna na 20, albo na stronie 18 był nagłówek „Część I”. W maszynopisie są poprawione niektóre literówki i są skreślenia, a także dopiski, ołówkiem kopiowym i atramentem, poczynione prawdopodobnie przez kogoś, komu Józef Mackiewicz dał książkę do przeczytania. Ważniejsze zostały odnotowane u dołu strony, zaś przypisy autora (odsyłacze do nich są oznaczone gwiazdkami) umieszczono po rozdziale, do którego się odnoszą. Tytuł „Przy konfesjonale” napisany na osobnym arkuszu, w mojej opinii, nie ręką Mackiewicza, został prawdopodobnie nadany przez kogoś pod wrażeniem zdania „Piszę tu raczej spowiedź osobistą na tle wypadków, tak jak mi przychodzą na pamięć i na myśl, wypadków jeszcze się rozgrywających i nie zakończonych” (s. 129). Zdecydowałem opublikować ten tekst pod tytułem „Prawda w oczy nie kole”, bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że jest to właśnie książka, którą Józef Mackiewicz tak zatytułował.”

Fragment książki:

„Zmiana nazw ulic. Główna ulica w Wilnie, zupełnie szczęśliwym zbiegiem okoliczności, nosiła nazwę Mickiewicza, czyli wspólnego Polakom i Litwinom poety. Trzeba więc było okazać się kompletnym matołem politycznym albo kierować wyłącznie złą wolą, aby zamiast wyzyskać ten moment przez podkreślenie go – zmienić nazwę Mickiewicza na Gedymina, budząc w ten sposób sztuczne podrażnienie wobec imienia Gedymina, któremu w zasadzie nikt w Wilnie nie mógł być przeciwny. Następnie wszystkie prawie ulice uległy zmianie nazw, w sposób najbardziej dziwaczny, a szyldziki przybito oczywiście w jednym tylko języku litewskim. Potem poszły szyldy sklepowe, oczywiście też tylko w jednym języku litewskim, wraz z obowiązującym „zlitewszczeniem” nazwiska właściciela.

Odtąd dwustutysięczne miasto, w którym język litewski znało nie więcej jak dwa procent, musiało się już tylko domyślać, co zawierają do sprzedaży sklepy, nie mogąc się połapać, gdzie jest szewc, a gdzie krawiec, że „kirpykla” to fryzjer, a „kepykla” to piekarnia, a „skalbykla” to pralnia. Potem nastąpiło litewszczenie miejscowości, nawet w polskich tekstach obwieszczeń urzędowych. W ten sposób zainteresowana osoba mogła zapoznać się z nowym rozporządzeniem, ale nie wiedziała często rzeczy najważniejszej, gdzie ono obowiązuje. Któż bowiem mógł się domyśleć, że na przykład miejscowość „Czarny Bór” nazywa się nagle „Juodšiliai”, albo „Porubanek” – „Kirtimai” albo „Nowa Wilejka” – „Naujoji Vilnia”!… itp. Oczywiście, że głupota władz działała tu na własną niekorzyść, albowiem każdej władzy zależeć winno na dokładnym zrozumieniu rozporządzeń przez całą ludność.W ten sposób zaczęła się akcja litewszczenia kraju, jak się okazało – jedyna państwowa myśl przewodnia, na jaką Litwini w odniesieniu do Wileńszczyzny zdobyć się mogli”.

Udostępnij: