„Wileńska powieść kryminalna” (pod pseudonimem Felicja Romanowska, współautorstwo razem z Walerianem Charkiewiczem, Stanisławem Mackiewiczem, Jerzym Wyszomirskim)

Jest to satyra społeczno-polityczna w formie powieści detektywistycznej, początkowo drukowana w odcinkach na łamach dziennika „Słowo” w Wilnie między 7 marca a 14 kwietnia 1933, potem w tym samym roku wydana została w formie książki. W 1995 wznowiło ją w Londynie wydawnictwo Kontra – wydanie to wstępem i przypisami opatrzył Wacław Lewandowski.
Głównym bohaterem i narratorem powieści jest komisarz Mańkowski, który prowadzi sprawę porwania córki wojewody wileńskiego, pięcioletniej Agatki. W utworze znajdziemy wszystkie elementy powieści sensacyjnej: strzelaniny, pościgi, ucieczki. Akcja rozgrywa się w wielu lokacjach, jak w Wilnie, tak też w Krakowie i Paryżu.

Fragment książki:

„Od 20 lat pracuję w policji. Znam się na tem. Czułem, że wyczyściłem Wilno tej nocy. Znowuż wojewodę znałem jako człowieka zrównoważonego, który nigdy nie podnosił głosu. Zacząłem się z powrotem zapinać. „Dni 14 godzin 8 szukałem spinek” – przemknęło mi przez
głowę zdanie jakiegoś durnia, który obliczył statystycznie, na co stracił swoje 43-letnie życie.
-Zawsze to sobie przypominam, kiedy szukam spinek. Co mogło się stać wojewodzie? Może komendant policji wpadł do balji? Jak czytelnik widzi, byłem senny, różne głupie myśli lazły mi do głowy. Wojewoda nie miał ze mną dotychczas żadnych bezpośrednich stosunków służbowych.
Tymczasem sekretarz posłał po taksówkę, która nie przyjeżdżała. Wojewoda jest w swojem mieszkaniu prywatnem. Prawie nigdy tam nie chodzę. Nie zapraszają mnie na rauty. Wpadłem jednak po schodach i już wycierałem nogi w skórę wilczą.
„Pan wojewoda prosi”.
Wszedłem do gabinetu. Wojewoda stał przy biurku zmarszczony i jak mi się wydało, strasznie zły. Po jego prawej stronie stał komendant policji na województwo wileńskie, po lewej taki sam komendant na m. Wilno. Mundury. Srebrne guziki. Wszyscy wysokiego wzrostu. Ja tylko wzrostu małego.
„Panie Mańkowski” – powiedział wojewoda. Głos jego wydał mi się drwiący.
,,Aresztują mnie” – pomyślałem.
„Panie Mańkowski – z wyraźnym wysiłkiem powiedział wojewoda – musi pan mi zaraz pomóc w bardzo ważnej, osobistej, rodzinnej sprawie.”

Udostępnij: