„Droga do nikąd”

Powieść polityczno-historyczna autorstwa Józefa Mackiewicza, ukazująca losy mieszkańców polskich kresów północnych i Wilna w czasie okupacji sowieckiej. W książce możemy obserwować, jak duży wpływ mają otaczające wydarzenia na psychikę ludzką. Wprowadzony proces sowietyzacji doprowadza nie tylko do zniszczenia instytucji i organizacji państwowych oraz gospodarki wolnorynkowej, ale również powoduje głębokie przemiany społeczne. Przedstawiała obraz zdemoralizowanego świata kapitalistycznego, który „tonie w nędzy i brudzie”. Wprowadzane są nowe rozwiązania gospodarcze, takie jak likwidacja prywatnego sektora, kolektywizacja rolnictwa, nacjonalizacja zakładów, które są powodem nowych problemów związanych z wzrostem cen, handlem czarnorynkowym, podniesieniem podatków. W tych okolicznościach rodzi się nowy typ ludzki – homo sovieticus, człowiek podporządkowany władzy, uległy, oportunista zniewolony intelektualnie. Właśnie w takiej sytuacji znajdują się bohaterowie Mackiewicza, których większość poddaje się biegowi wypadków, próbując jakoś urządzić się w nowej rzeczywistości. Główną postacią jest Paweł. Na podstawie jego doświadczeń autor przedstawia sytuację społeczno-polityczną Wileńszczyzny w okresie okupacji sowieckiej.

Jak we wstępie pisze autor: „Poza powieściowymi osobami wszystko jest autentyczne w tej relacji. Ludzie, zwierzęta i rzeczy; zdarzenia, tajne dokumenty i daty; nazwy wsi; świt i zachód o czasie moskiewskim, linia przebiegająca rojstami, która dzieliła litewską i białoruską republiki sowieckie, a także kierunek każdej drogi. Autentyczne są nazwiska oficerów ludowego komisariatu bezpieczeństwa państwowego N.K.G.B.”.

Czesław Miłosz o tej powieści pisał:

„Pytanie, które nęka Mackiewicza, brzmi: czy człowiek, bez żadnej pomocy, jaką daje przejrzenie się w oczach przyjaznych nam ludzi i bez pomocy Nieba, zdolny jest dobrowolnie ginąć? Przez tę redukcję do najdrobniejszego ziarna woli ludzkiej, którego nie umie (i nikt nie umie) nazwać, książka Mackiewicza jest czymś nieskończenie wyższym niż świadectwa historyczno-polityczne. A żeby lojalność w redukcji była zachowana do końca, żeby nie oszczędzić sobie żadnego poniżenia, Mackiewicz każe najinteligentniejszej ze swoich postaci, Fjodorowi Mikołajewiczowi, nazwać wzgardliwie to ziarno – „pychą jednostki”.

Polski publicysta Wacław Zbyszewski ocenił: 

„Gdyby „Droga donikąd” była napisana po niemiecku czy choćby po rosyjsku, to by Józef Mackiewicz dostał Nagrodę Nobla jeszcze w tym roku.

A tak?

Ech, życie…”.

Fragment książki „Droga donikąd”:

„Nagle obwieszczono, że kalosze kobiece przyszły i będą sprzedawane w kooperatywie po cenie bardzo niskiej, jak wszystko, co ma być przeznaczone do użytku ludzi pracy. Kobiety zebrały się tłumnie od rana, ale kaloszy nie było.

Żona towarzysza Raczenki, Katarzyna, która zarządzała kooperatywą, młoda, kanciasta w ruchach, w źle leżącym czarnym żakieciku, powiedziała, że jutro.

(…) Raczenkowa miała na nogach walonki z kaloszami – bo w sklepie było zimno – ale kupione na prywatnym rynku, a nie dostarczone przez fabrykę.

– Podwiozą – mówiła uspokajająco. – Wszystko będzie, wszystkiego podwiozą, nie denerwujcie się, obywatelki.

– Na wiosnę!

– W maju!

– Jakoś u was długo wiozą! Już od pół roku słyszymy to samo! (…)

– Co oni mają?! – wykrzykiwała jedna z kobiet. – Nic oni nie mają! Istne korojedy, cały kraj obiorą, oczyszczą, ludziom ostatki pozabierają. Dlaczego przedtem wszystkiego było, a teraz o każde głupstwo stań i stój w kolejce, marznij albo jeszcze w deszczu…

– To pół biedy, że w kolejce, ale żeby choć doczekać. A to stoisz kilka godzin, a dojdziesz do sklepu i okazuje się, że nie ma nic, że darmo człowiek stał.

– Dlaczego wprzódy…

– Dlaczego?! – krzyknęła Raczenkowa obracając się nagle do zebranych – to wy nie wiecie dlaczego?!

– A wy sama skąd możecie wiedzieć? – zapytała ją Marta, która stała najbliżej lady. – Tu nie byliście, a dopiero teraz przyjechaliście z Sowietów.

– Właśnie dlatego, obywatelko, ja i wiem, bo przyjechałem z ojczyzny mas pracujących. Dlatego wiem! U was dlatego nie było kolejek przed sklepami, że towar był tylko dla bogaczy, dla burżujów i panów. Biedni nie mieli za co kupować, bo cierpieli nędzę. A dzisiaj każdego stać, dzisiaj masy mogą kupować! Stąd i kolejki, i brak towarów.

Zanim skończyła, przerwał jej wybuch bezładnego śmiechu i wykrzykników. Ale Raczenkowa nie dała za wygraną: za swą pustą ladą, jak za szańcem, sama jedna przeciw masie, broniła pozycji Związku Radzieckiego. (…)

– Ale musicie zaczekać! Zaczekać! – usiłowała przekrzyczeć Raczenkowa.

– Czekać i boso chodzić, tak?!

– A po czemu teraz masło! A kiełbasa! A obuwie! – krzyczały jedna przez drugą. – Czy nie dziesięć razy drożej?!

– Igły nawet kupić nie można!

– Chyba tylko portret Stalina… – Która z kobiet wykrzyknęła te słowa, nie podobna było w tłumie ustalić, ale niejednej wydały się już one nazbyt śmiałe, bo nagle głosy zaczęły zacichać… (…)

Raczenkowa, która miała za sobą doświadczenia komsomołu oraz kursy agitatorów w Charkowie, wiedziała zarówno z teorii, jak praktyki, iż nie wolno doprowadzić do incydentów z tłumem. (…) Puściła więc mimo uszu wykrzyknik o Stalinie, natomiast skorzystawszy z chwilowego uciszenia przechyliła się cała ku przodowi, oparła (…) i zaczęła mówić głosem mocnym:

– Co wy mnie tu, obywatelki, ze swoim masłem, butami czy igłą w oczy kłujecie! My idziemy naprzód, my budujemy wielką przyszłość, my świat cały wzruszamy ze starych posad i przenosimy na nowe tory! A wy w kółko o maśle jakimś, o igłach. Co warte było wasze masło, wasze buty, gdy naród w jarzmie?! My wam niesiemy wolność, a kiełbasa i buty przyjdą…”. 

Udostępnij: