Józef Mackiewicz w Katyniu

Józef Mackiewicz wraz z wysłaną przez Niemców grupą polskich delegatów z obszaru tzw. Generalnego Gubernatorstwa oraz trzema innymi dziennikarzami, wylądował w Katyniu w połowie maja 1943 roku. Później, ponownie jadąc trasą, którą wiezieni byli jeńcy polscy wiosną roku 1940, miał tylko jedną myśl: „Tędy, tędy, tędy jechali ci…

Józef Mackiewicz wraz z wysłaną przez Niemców grupą polskich delegatów z obszaru tzw. Generalnego Gubernatorstwa oraz trzema innymi dziennikarzami, wylądował w Katyniu w połowie maja 1943 roku. Później, ponownie jadąc trasą, którą wiezieni byli jeńcy polscy wiosną roku 1940, miał tylko jedną myśl: „Tędy, tędy, tędy jechali ci ludzie, w taką samą czy podobną wiosnę. Co myśleli? Co szeptali?”. 

Przybyli na miejsce, gdy rozkopano już wszystkie siedem grobów. Pierwszą rzeczą, której nikt nie byłby w stanie nie zauważyć – był straszliwy, dławiący odór trupi. Akt ekshumacji odbywał się w ten sposób, że specjalni robotnicy wydobywali trupy z dołów i układali szeregami na ziemi. Rozcinali nożami kieszenie i cholewy butów – tam często znajdowano ukryte różne przedmioty. Wszystko, co stanowiło wartość identyfikacyjną, dowodową lub materialną, składane było do zaopatrzonych wybranym numerem kopert, a następnie takiż numer ewidencyjny przyczepiano do zwłok i odkładano do innego szeregu. Już w tym momencie wywarło to na mężczyźnie ogromne wrażenie: „Człowiek żyjący, żyjący nawet w warunkach tak prymitywnych, jakie narzucały obozy sowieckie, użytkuje masę przeróżnych drobiazgów. A więc szczoteczki, grzebyki, zapałki (…) U jednego w mojej obecności wydobyto nawet pudełko prezerwatyw, z wyraźnym nadrukiem fabryki, i ten wstydliwy, intymny przedmiot jego życia, ogołocony tu, w tym potwornym lesie, w smrodzie i śmierci, w obliczu niesłychanej tragedii, u człowieka, którego czaszka przebita była kulą na wylot, wydawał się czymś straszliwie ludzkim, na tle tej nieludzkiej zbrodni”.

Wstrząsające i, można by rzec, traumatyczne obrazy wywoływały w nim mnóstwo przemyśleń, refleksji, a także emocji, wśród których nie brakło też nienawiści wobec ustroju komunistycznego. Masakra dokonana na polskich oficerach w Katyniu była dla autora sprawą fundamentalną, między innymi właśnie dlatego, iż w sposób niepodważalny prezentowała okropne oblicze sowieckiej ideologii. Pisał: „Straszne. Ręce i nogi nawzajem splecione, wszystko uciśnięte jak walcem. Poszarzałe, martwe, szereg za szeregiem, setka za setką, niewinni, bezbronni żołnierze. Krzyż Virtuti Militari widać na samym przodzie. Głowa odwalona na but kolegi. Tamten leży twarzą w dół. Ten jest jeszcze w czapce. Wyjątek. A tam dalej wszyscy w płaszczach i nie rozpoznać w tej lepkiej masie indywidualnych kształtów. Właśnie: masa, słowo tak ulubione w Sowietach”.

Zwłoki, które ujrzał Mackiewicz, nosiły ślady strzału w tył głowy. Strzały do oficerów oddawane były z bliskiej odległości z pistoletu kalibru 7 mm. U niektórych ofiar zaobserwować można było ślady ukłucia bagnetem.  „Jeszcze jeden, i jeszcze następny, i znowu, i znowu niosą trupy w kolejce odwrotnej, z góry do dna grobu, tak jak uprzednio wypełniali go od dna do góry”.

Po powrocie z Katynia Józef Mackiewicz, zgodnie z umową, udzielił wywiadu „Gońcowi Codziennemu”, gdzie zrelacjonował i opisał swoje wrażenia. Albo jak on to ujął – przeżycie: „Nie wiem, czy podobna to nazwać „wrażeniem”. Wrażenie zyskuje się raczej na skutek jakiegoś, najczęściej pojedynczego zdarzenia czy faktu, w sobie ograniczonego. Smoleńsk, który widziałem, Katyń, zbrodnie, trupy, ruiny, bolszewizm, który sam przeszedłem, i listy, listy dzieci do swych ojców, zaczynające się od słów: „Kochany Tatusiu” czy „Kochany Ojczulku”, wydobywane dziś ze stosów sprasowanych, cuchnących ciał, z tej mazi śmierci lub na wpół zasuszonych mundurów polskich… Tak, wszystko to razem wytwarza jakby długi łańcuch asocjacji, myśli, refleksji, zapadających głęboko w duszę. Nie nazwałbym tego wrażeniem. To raczej przeżycie.”

Oprócz własnych odczuć przedstawił również plik fotografii – reportaż z procesu ekshumacji, a także kilka przedmiotów z miejsca zdarzeń: mały drewniany portcygar, w nim trzy dobrze zachowane papierosy; guziki z orłami; gazetę sowiecką z grudnia 1939 roku; papierowe 2 złote; kulę, wyjętą z czaszki; naramienniki majora z liczbą trzy i naramienniki kapitana. Wszystkie rzeczy wyglądały podobnie – zgniecione, brudne i, przede wszystkim, cuchnące trupią stęchlizną.

Mackiewicz nadmieniał, że to nie mundury i odznaki definiowały ofiarę tej zbrodni.  Największą wartość podczas identyfikacji zwłok stanowiły pamiątki, które oficerowie chowali w kieszeni, podeszwach butów, podszewkach. Przy zwłokach odnaleziono 3300 listów i pocztówek, otrzymanych przez jeńców od swych najbliższych w kraju, a kilka pisanych, lecz nie wysłanych – do kraju. Listy od żon i do żon, od dzieci i do dzieci, od matek i do matek. „Jakże ważna wydawała się ta wiadomość synka, która turkotała po szynach sowieckich kolei, zanim dosięgła ojca na niewiele dni przed jego straszliwą śmiercią: „gdy wrócisz”, „jak będziemy razem” albo: „zobaczysz”. „Tatuś zobaczy”… Nie!! nie zobaczył już nigdy! Dzieci są pełne zaufania. Wierzą w dobry koniec, w samo przez się zrozumiały powrót do domu. Przebija w nich taka doza wiary i tęsknoty, że czytając te listy, tam w Katyniu, nad przedziurawionymi czaszkami, jakaś gorzka ślina dusi w gardle. Widziałem na własne oczy, jak w stosie trupów wyglądał ten, do którego (list) był adresowany. Złożył on to pismo dziecinne, pisane ołówkiem, wielkimi literami, skrupulatnie we czworo i schował w portfelu. Teraz dopiero go wydobyto z cuchnącego padołu. Ale nie zdaje mi się, żeby pisany był daremnie. Dziś już przeadresowany jest na imię Boga i wołać będzie o pomstę”.

Źródła:

1. https://dzieje.pl/aktualnosci/zbrodnia-katynska

2. http://www.jozefmackiewicz.com/ojm082a.html

3. Józef Mackiewicz “Dymy nad Katyniem”

Paulina Pieszko

Udostępnij:

Przeczytaj także

Dołącz do newslettera!

Szanujemy Twoją prywatność. Wysyłamy tylko treści, które sami uważamy za wartościowe, w rozsądnych odstępach czasowych.
Akceptuję regulamin oraz politykę prywatności serwisu.