Jak Mackiewicz trafił do Katynia?

13 kwietnia 1943 roku berlińskie radio nadało komunikat o odkryciu masowych grobów oficerów polskich w Katyniu. Mimo że Sowieckie Biuro Informacyjne nie przyznawało się do popełnionej zbrodni i, na dodatek, odpowiedzialność za popełnioną zbrodnię przerzuciło na stronę niemiecką – prawda i tak wkrótce wyszła na jaw.

13 kwietnia 1943 roku berlińskie radio nadało komunikat o odkryciu masowych grobów oficerów polskich w Katyniu. Mimo że Sowieckie Biuro Informacyjne nie przyznawało się do popełnionej zbrodni i, na dodatek, odpowiedzialność za popełnioną zbrodnię przerzuciło na stronę niemiecką – prawda i tak wkrótce wyszła na jaw.

Józef Mackiewicz w owym czasie mieszkał wraz z żoną w swym małym drewnianym domku w Czarnym Borze. Porzuciwszy dziennikarstwo, pracował jako furman i woźnica. Nie przeszkadzało mu to jednak co jakiś czas pisywać antykomunistyczne artykuły do „Gońca Codziennego” – pisma niemieckiego, wydawanego w języku polskim. Możliwie z tego powodu właśnie Józefowi Mackiewiczowi zaproponowano wyjazd do Katynia. Publicysta dowiedział się o tym w Wilnie od swego znajomego – akwizytora ogłoszeniowego w administracji „gadzinówki”. Wyraźnie uradowany na jego widok, dawny kolega szepnął tylko, że Niemcy są najwyraźniej nim bardzo zainteresowani i to właśnie jego chcą zaprosić na ekshumację zwłok. Józef Mackiewicz pisał wtedy: „Wiadomość ta przejęła mnie od pierwszych słów. W moim przekonaniu była to sprawa doniosła, nie tylko dla mnie osobiście, któremu danym by było zobaczyć największą zbrodnię tej wojny na własne oczy, ale również dla Polski całej, gdyż niewątpliwie tylko bardzo nielicznym wypadnie kiedyś stanąć przed jakimś trybunałem czy po prostu sądem historii, w charakterze świadka tej sprawy.” Pisarz zdawał sobie sprawę, że wyjazd do Katynia jest rzeczą pierwszorzędnej wagi, jednak początkowo postanowił uprzednio skontaktować się i prosić o zgodę Komendę AK Okręgu Wileńskiego. Zdania były podzielone – jedni twierdzili jednoznacznie, że jechać trzeba, jednak dziennikarze podziemni bali się przede wszystkim, że publicysta da się omamić prowokacją niemiecką. Mimo niezgodności, minęło równo pięć dni, zanim jednak dano to przyzwolenie na wyjazd.

W tym samym czasie Moskwa ostro reaguje na propozycję przeprowadzenia dochodzenia. Sowiecki dziennik „Prawda” publikuje artykuł „Polscy pomocnicy Hitlera”, pisząc m.in.: „Oszczerstwo się szerzy. (…) Polscy przywódcy w niewybaczalny sposób poszli na lep chytrej prowokacji Goebbelsa i w rzeczywistości podtrzymali nikczemne kłamstwa i oszczercze wymysły katów narodu polskiego. Wobec tego trudno się dziwić, że Hitler też zwrócił się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z propozycją przeprowadzenia dochodzenia na miejscu zbrodni, przygotowanej rękoma jego mistrzów w sztuce zabijania”.

Werner Klau, były niemiecki dziennikarz, przyjmuje Mackiewicza bardzo uprzejmie. Bez żadnych zobowiązań, podpisów i przymusów mówi: „Pojedzie pan i zobaczy”. Mimo to, na tajnym zebraniu przeprowadzonym w Wilnie zadecydowano, że Mackiewicz będzie musiał napisać i opublikować artykuł w „Gońcu Codziennym”. Ten, nie mając zaufania co do pomysłu – zgodził się, co najwyżej, udzielić wywiadu tuż po powrocie. Publicysta miał trzy tygodnie na przyszykowanie się (głównie moralne), póki trwała zawiła korespondencja pomiędzy Ostministerium w Berlinie a dowództwem frontu, Gestapo. Mackiewicz w tym czasie odszukał byłego profesora Uniwersytetu Wileńskiego, autorytetu w dziedzinie medycyny sądowej – dr. Siengalewicza. Profesor przygotował go teoretycznie do rzeczy, które wkrótce Mackiewicz sam miał ujrzeć na własne oczy. Mimo wszechobecnej propagandy sowieckiej, profesor stwierdził, że na razie w komunikatach niemieckich nie dostrzega żadnych sprzeczności, a pracami ekshumacyjnymi kieruje dr Buhtz, który jest człowiekiem uczciwym i pod sfałszowaną ekspertyzą nie położyłby swego podpisu.

Już w połowie maja 1943 roku Józef Mackiewicz z dwoma dziennikarzami portugalskimi i jednym szwedzkim zmierza w kierunku Katynia w samolocie o typie przestarzałym „Ju 88”. Jak sam wspomina: „Podróż trwa długo, bardzo długo, ponad krajem zrujnowanym wojną. (…) Jest źle, niewygodnie siedzieć w tej maszynie przeznaczonej dla spadochroniarzy, mdło”. To, co zobaczy wkrótce na własne oczy, stanie się dla niego głównym argumentem nad argumenty, ukazującym straszność sowieckiego ludobójstwa.

Źródła:

1. https://dzieje.pl/aktualnosci/zbrodnia-katynska

2. http://www.jozefmackiewicz.com/ojm082a.html

3. Józef Mackiewicz “Dymy nad Katyniem”

Paulina Pieszko

Udostępnij:

Przeczytaj także

Dołącz do newslettera!

Szanujemy Twoją prywatność. Wysyłamy tylko treści, które sami uważamy za wartościowe, w rozsądnych odstępach czasowych.
Akceptuję regulamin oraz politykę prywatności serwisu.