„Kto nie jest z nami – ten jest przeciwko nam” głosiło popularne hasło komunistyczne. Czy to, że Mackiewicz nawet do narodowości przypisał sobie pół żartem, pół serio „antykomunista” – świadczy o tym, że stał po drugiej stronie barykady, czyli kolaborował z hitlerowskim okupantem? To oskarżenie jest poważne i dla większości Polaków zapewne upokarzające. Jak to było w przypadku z pisarzem?
Twierdzi się, że Mackiewicz jako jeden z niewielu miał w tamtym czasie odwagę pisać prawdę o państwie sowieckim i ideologii komunistycznej, która była zagrożeniem dla całego ówczesnego świata. Jednak w publicystyce powojennej umiał rozróżnić naród rosyjski a system komunistyczny. Podobnie było z Niemcami – umiejętnie oddzielał ludzi a ideologię. W publicystyce liczyła się dla niego przede wszystkim prawda. Przykładowo, na łamach wileńskiego “Słowa” w latach trzydziestych przyznał, że w jego opinii oba te państwa dążą do destabilizacji całego regionu bałtyckiego i prowadziły politykę skłócania państw bałtyckich z Polską.
Sprawą, która przysporzyła mu wrogów na całe życie, było przede wszystkim pisanie artykułów do „Gońca Codziennego” (potocznie nazywany „gadzinówką”), gazety wydawanej za zgodą Niemców w Wilnie. Pisał tam przede wszystkim o tym, jak wielkim zagrożeniem jest system sowiecki i konsekwentnie stał po stronie Polski. Opublikował w nim kilka antysowieckich artykułów. To dla „Gońca Codziennego” udzielił wywiadu na temat swego pobytu w Katyniu i zdał relację z ekshumacji, opisał swoje przeżycia. Było to niewątpliwie bardzo ważne, gdyż znacznie nagłośniło sprawę mordu katyńskiego i bez tej relacji nad grobem zdecydowanie byłoby na dużo ciszej. Mackiewicz jednak dość szybko zorientował się w prawdziwym charakterze okupacji niemieckiej i zerwał współpracę z gadzinówką.
Jednakowoż podejrzenia o zdradę podważają dwie kwestie. Pierwszą jest fakt, że żyjąc z żoną w Czarnym Borze pracował jako furman, zarabiał dosyć nędzne pieniądze, nie dysponował dużym majątkiem. Poza tym, ostatecznie dowodem jego niewinności był sąd dziennikarzy polskich w Rzymie, którzy nie znaleźli żadnych dowodów jego winy, więc został zwolniony ze wszelkich zarzutów.
Nie można jednak ukryć tego faktu, że zupełnie inaczej postrzegał on okupację niemiecką a sowiecką. Wychodził z założenia, że to bolszewizm jest tym bardziej niebezpiecznym. Najlepiej jego pogląd na tę sprawę obrazuje jego powieść „Nie trzeba głośno mówić”: „Nie zgadzam się, żeby Niemcy byli wrogiem największym. Większym są bolszewicy, bo są bardziej dla każdego narodu niebezpieczni. Z prostej formuły, że żaden Polak nie może być jednocześnie Niemcem, gdyż pojęcia te wykluczają się nawzajem. Ale każdy Polak może być jednocześnie komunistą.” Deprymował go fakt, że na kartach historii wyłącznie hitleryzm zapisał się jako ten bestialski. Z kolei Mackiewicz chciał pokazać i udowodnić, że Sowieci niczym im nie ustępują, czego dowodem chociażby jest masowy mord oficerów polskich niedaleko Kozielska.
Dewizą publicysty były słowa: „Żyj i daj żyć innym”. Chodziło w nich przede wszystkim o to, żeby w obliczu wszelakich zdarzeń zostawać człowiekiem. Stosunkowi Mackiewicza do Niemiec można zarzucić niekonsekwencję, jednak zmiana swoich poglądów, także na skutek zmieniającej się sytuacji – jest oznaką krytycznego myślenia i dojrzałości.
Źródła:
1. https://culture.pl/pl/tworca/jozef-mackiewicz
2. https://histmag.org/Pytanie-miesiaca-4-Czy-Jozef-Mackiewicz-byl-kolaborantem-5790
3. http://www.jozefmackiewicz.com/ojm026.htm