Józef Mackiewicz przez całe życie walczył piórem z niesprawiedliwością, zwłaszcza jeżeli chodziło o krzywdę wyrządzaną przez komunistów. Pisarz ubolewał, iż na łamanie praw człowieka nie reagował Zachód, a przede wszystkim Watykan. Autor w książce „W cieniu krzyża” wyjaśnia, że politycy i duszpasterze dobrze wiedzieli o bestialstwach systemu socjalistycznego, byli też świadkami powstania Muru Berlińskiego. Już samo w sobie zbudowanie kolczastego ogrodzenia, przypominającego więzienie, nie mogło świadczyć o wolności po drugiej stronie.
Już po II wojnie światowej na terytorium wpływu Związku Radzieckiego znalazł się Berlin, w którym były 4 strefy okupacyjne: sowiecka, amerykańska, francuska i brytyjska. Stanowiło to swoiste okno do spojrzenia z bliska na ustrój socjalistyczny. Józef Mackiewicz określa to jako poglądową kompromitację komunizmu, gdyż to, co się działo kilkanaście metrów dalej, było świadectwem, że główną potrzebą ludzi w ustroju socjalistycznym była ucieczka od represji na wolność, a nie „dbanie o pokój”, o co gorliwie walczyli politycy i duszpasterstwo.
Podczas „wolnych” wyborów w Niemieckiej Republice Demokratycznej, podobnie jak w każdym państwie komunistycznym, aż 95% ludności głosowało za jedynie właściwą partię. Chociaż prawie jednogłośnie i z „własnej woli” lud obrał komunistów, przy pierwszej okazji mieszkańcy NRD próbowali uciec na Zachód. Już w pierwszej połowie 1956 roku liczba uciekinierów do zachodnich Niemiec wynosiła około 24 tysięcy miesięcznie. Mimo że władze NRD stosowały coraz surowsze środki zapobiegawcze, ludzie porzucali ojcowiznę, domy i pracę. W szybkim czasie liczba uciekinierów wynosiła już kilka milionów. Dla Niemieckiej Republiki Demokratycznej groziło wyludnienie. Główny szlak ucieczki szedł przez Berlin wschodni do Berlina zachodniego.
W sierpniu 1961 roku komunistyczna policja ludowa i „armia narodowa” opasały granicę i przystąpiły do budowy muru oddzielającego wolny Berlin od komunistycznego. Taki mur przełożono wzdłuż całej granicy – setki kilometrów drutu kolczastego, pól minowych, 600 wieżyczek obserwacyjnych, 250 „wyszek” z karabinami maszynowymi, 650 stanowisk bojowych itp. Wytyczono „pas śmierci”, przez który nikt nie mógł przekroczyć żywcem, strzelano do każdego uciekiniera. Zrozpaczeni ludzie zaczęli kopać podkopy, szukali coraz to nowych sposobów, jak uciec od reżimu komunistycznego, a wszystko to się działo w samym sercu Europy, na oczach całego świata.
Zbudowanie Muru Berlińskiego i zabijanie ludzi, którzy chcieli go przekroczyć, stanowiło najjaskrawsze pogwałcenie „porozumienia czterech mocarstw” i innych umów międzynarodowych, zawartych i obowiązujących po wojnie. Mackiewicz podkreśla, że obowiązkiem mocarstw zachodnich było nie dopuścić do lekceważenia umów, lecz reakcja Zachodu ograniczyła się do słownego protestu. A przecież sprawa była szczególnie ważna, gdyż w niedawnej przeszłości pasywna polityka Europy pozwoliła Hitlerowi na bestialstwa. Jak wspomina Józef Mackiewicz w książce „W cieniu krzyża”, Stolica Apostolska również wiedziała, co się działo w Berlinie. Dlatego papież Paweł VI prosił biskupów nie nagłaśniać tematu, którzy to w trakcie drugiej sesji Soboru Watykańskiego odwiedzali w ramach rozrywki Mur Berliński.
To, co się działo w podzielonej stolicy III Rzeszy, działo się na oczach mediów, polityków i kościoła, to się działo w centrum Europy. Jednak nikt nie podjął żadnych działań, a Watykan w tym czasie nawiązywał coraz to cieplejsze relacje z Moskwą. Mackiewicz mówi o ignorancji Zachodu i o kościele, który nie broni swoich wiernych, który przemilcza zbrodnie i, co gorsza, pozwala na niszczenie i zabijanie ludzi w imię dobrych relacji na płaszczyźnie politycznej.
Źródła:
„W cieniu krzyża” Józef Mackiewicz 1972
„Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy” Józef Mackiewicz 1975