Józef Mackiewicz był przyrodnikiem z zamiłowania już od dzieciństwa, lubił przyrodę i zwierzęta, lecz nade wszystko upodobał sobie ptaki. Godzinami mógł je obserwować i nimi się opiekować. Widząc pasję syna, ojciec zrobił mu dużą klatkę, w której mały Józek trzymał gile, kanarki, wronę, kruka i inne oswojone ptaki. We własnym domu w Czarnym Borze także je hodował, trzymając klatki ustawione jedne na drugie, co powodowało stałe zaśmiecenie pokoju. Znał się na ptakach najlepiej, ich opisy występują prawie w każdym utworze pisarza.
„Za oknem rozrósł się krzak bzu i o tej porze zwieszały się zen kiście nasion. Czerwonobrzuchy gil przyleciał, usiadł tuż za szybą i łuskał te nasiona. „Przecież jednak życie idzie trybem normalnym…” — myślał zapatrzony w ptaka”. („Droga donikąd”)
Będąc dzieckiem ściśle przyjaźnił się z ogrodnikiem i byłym powstańcem 1863 r. Edwardem Łukaszewiczem, który opowiadał chłopcu o świecie zwierząt. Ogrodnik nazywał chłopca „św. Franciszkiem, do którego idą wszystkie ptaszki”, bowiem mały Józek jesienią łapał ptaki, przez zimę hodował je, by wiosną uwolnić. Ze wspomnień rodziny wynika, że Józef był przyjacielem również dla innych zwierząt, z siostrą przez dziurę w podłodze karmił codziennie myszy, aż zaczęły jeść mu prosto z ręki.
Miłość do przyrody nie była krótkotrwałą fascynacją lat dziecięcych, w dzieciństwie przeczytał wiele książek naukowych, później studiował nauki przyrodnicze na Uniwersytecie Warszawskim. O początkach swej pasji tak pisze: „Rozmiłowanego przyrodnika zrobiła ze mnie tzw. klasowa dama Jelizawieta Pietrowna, (…) która wydawała zawsze po lekcjach książki do czytania. (…) Surowo cenzurowała lekturę starając się dać dla każdego coś odpowiedniego. W ten sposób nie mogliśmy wszyscy dostać przygód z Indianami lub tajemnic średniowiecznego zamku. Dopuszczalne sensacje wydzielało się po kropelce. (…) Byłem bardzo nieśmiały. (…) Nie dobijałem się jak inny. Nie miała zatem ze mną kłopotu, gdy powiedziała: – Dam wam ciekawą książkę. Książka nosiła tytuł „Priroda”. (…) obciążyła mój tornister, gdym wracał po lekcjach (…) i zaciążyła na późniejszych zamiłowaniach i zdecydowała nawet o wyborze studiów uniwersyteckich”.
Świat natury formował światopogląd pisarza, który był widoczny w powieściach. J. Mackiewicz dowodzi, że z punktu widzenia biologicznego nie istnieje ani nacjonalizm, ani rasizm, ponieważ w przyrodzie każdy jest tak samo ważny.
Opisy przyrody, zawarte w utworach, nie tylko stanowiły tło akcji, ale były ważnym składnikiem kompozycji. Mackiewicz lubił w utworze przeciwstawić dwa światy: przyrody i świat ludzi. W pierwszym panowały harmonia, porządek, urok życia, natomiast drugi świat – ludzi, był przepełniony złem. Przyroda w twórczości Mackiewicza jest światem samoistnym, który rozwija się własnym tokiem: „Kury dawnym zwyczajem spacerowały po klepisku i pies, stary, pański pies po dawnemu jeszcze się wabił Lord”. („Droga donikąd”).