Nudis verbis to po łacinie znaczy nie owijać w bawełnę, nie używać zbędnych słów. Dokładnie tak możemy scharakteryzować twórczość Józefa Mackiewicza – nie bał się mówić, co tak naprawdę myśli, jak postrzega świat oraz jak w jego mniemaniu niebezpieczna i wyniszczająca narody była ideologia sąsiada ze wschodu. „Nudis Verbis” to artykuł, który ukazał się w czasopiśmie „Lwów i Wilno” pod koniec 1947 roku, czyli w momencie, kiedy dotknięta klęską wojny Europa zaczynała się odbudowywać. Nie we wszystkich krajach wyglądało to jednak tak samo, część kontynentu, w tym Polska, znajdowała się w sowieckiej strefie interesów.
Autor „Lewej wolnej” zaczyna swój wywód od różnic, jakie można dostrzec w samym postrzeganiu służby ojczyźnie. Według Mackiewicza w Anglii postrzega się ją jako obowiązek, natomiast w Polsce jako osobistą „zasługę”. Z tego powodu osoba, która w Wielkiej Brytanii wypełni obowiązek, wraca do poprzedniego życia, poprzedniej pracy, natomiast w Polsce Ludowej „żąda wpływu na politykę, na prasę, czasem materialnych synekur, narzuca hegemonię w użyciu formy pluralis majestaticus: »my!«. […] Albowiem oficer, który potrafił pokierować bitwą, nie zawsze potrafi kierować koncernem przemysłowym albo redakcją wpływowego w kraju czasopisma”.
„Ktoś wreszcie musi powiedzieć prawdę” – tak zaczyna Mackiewicz kolejną część artykułu. Opisuje, że nie można odkładać tego na później, trzeba przełamać ciszę, jaka panuje wśród „majestatu grobów poległych”. Brat „Cata” skupia się nie na klęsce politycznej, nawet nie na militarnej, a przede wszystkim na moralnej.
Publicysta przypisuje winę nie tylko rządowi na emigracji, ale również odpowiedzialnym osobom w kraju. Rozchodzi się mianowicie o panujące w państwie nastroje, z których relacje zdaniem Mackiewicza nie były przekazywane rządowi na uchodźstwie. Nie do pomyślenia było to, że na większości terenów zaszczutej przez Niemców Polski czekano na bolszewików jak na zbawienie. Brutalność Niemców rykoszetem sprawiała, że na popularności zyskiwali bolszewicy. Do tego prowadzona była akcja agitacyjna, która „przeszła pośrednio, lub nawet bezpośrednio do obozu probolszewickiego”. Mackiewicz jako osoba, która sprzeciwiała się takiemu stanowi rzeczy, znalazła się na celowniku zarówno pewnych „autorytetów” krajowych, jak i emigracyjnych.
Pisarz podkreślał dumę, że nie uległ politycznej dyscyplinie dziś powiedzielibyśmy politycznej poprawności samozwańczym „koryfeuszom prawdy” miał odwagę publicznie powiedzieć nie. Efektem bezkompromisowej postawy Mackiewicza była samotność oraz liczne ataki wymierzone w dobre imię autora „ Lewej wolnej”. Doskonałą ilustracją był raport katyński „W tym okresie każde warcholstwo mogło prowadzić do katastrofy, ale posłuszeństwo niektórym »autorytetom« – prowadziło do katastrofy” – ocenił pisarz.
Zdaniem pisarza i publicysty nieuznanie granicy ryskiej i zastąpienie jej linią Curzona byłą ewidentną zdradą Polaków. Sam mieszkający przez długi okres w Czarnym Borze Mackiewicz nie miał właściwie do czego wracać – ziemie wileńskie, lwowskie stały się częścią imperium sowieckiego. Pomimo tego, że w wielu mediach mówiono, iż „stan zatargu rosyjsko-polskiego przechyla się na naszą korzyść”, a Churchilla określano jako przyjaciela Polski, dla Mackiewicza było to ewidentnym kłamstwem. Jego zdaniem były to słowa, które „za cenę kości wdeptywanych przez Niemców w ziemię, niwelowano place polane krwią, aby wznieść na nich gmach Bezpieki, sowieckiego jarzma i ostatecznej klęski”.
Mackiewicz podsumowuje to w paragrafie pod tytułem: „Przelanie krwi za zwycięstwo… Sowietów”. W swoich emigracyjnych pismach, szczególnie tych publikowanych na łamach tygodnika „Lwów i Wilno”, temat Sowietów oraz tego, jak Polacy zostali oszukani, zmanipulowani, przeszli od jednego zła do drugiego, pojawia się wielokrotnie. Historia Polski i Polaków, którzy zamieniają totalitaryzm brunatny na czerwony był ogromnym dramatem Józefa Mackiewicza. Doskonale znał zbrodniczą naturę komunizm , nie miał nadziei głośno mówił i pisał o okropnej wojnie, w której Polacy walczyli nie o własne zwycięstwo, a wygraną Sowietów, o to, by żyć pod ich jarzmem. „Strzelanie do agentów Gestapo to akt samoobrony koniecznej. Wysadzanie pociągów z amunicją przeznaczoną do walki z bolszewikami to świadectwo niedojrzałości politycznej” – twierdził pisarz na łamach założonego przez siebie czasopisma „Alarm”.
Źródła: „Lwów i Wilno”, nr 53, Londyn.