„Spółka   sowiecko – brytyjsko – amerykańska ”  oczami Józefa Mackiewicza.

Świat powojenny widziany oczami autora „Lewej wolnej” z pewnością nie był spokojnym miejscem. Szczególnie było to widoczne w Polsce, która  już znajdowała się  pod jarzmem Sowietów i ideologii komunistycznej. Tamta epoka była najprawdziwszym uosobieniem tego, czego Mackiewicz obawiał się najbardziej. Co zatem doprowadziło do takiego stanu rzeczy? Jakie…

Świat powojenny widziany oczami autora „Lewej wolnej” z pewnością nie był spokojnym miejscem. Szczególnie było to widoczne w Polsce, która  już znajdowała się  pod jarzmem Sowietów i ideologii komunistycznej. Tamta epoka była najprawdziwszym uosobieniem tego, czego Mackiewicz obawiał się najbardziej. Co zatem doprowadziło do takiego stanu rzeczy? Jakie możliwe rozwiązania widział Mackiewicz oraz jak oceniał szanse Polski na stanie się niepodległym krajem?

Powróćmy do lat wojny,  gdzie poprzez Moskwę -Teheran – Jałtę i Poczdam tworzył się nowy porządek świata. Narody zostały podzielone na strefy wpływów, a hegemonii w postaci Churchilla i Stalina mogli sobie pozwolić na dzielenie stref wpływów na serwetkach. Mackiewicz określał taki „sojusz” mianem „spółki sowiecko-brytyjsko-amerykańskiej” z naciskiem na  słowo „spółka”, dlatego że każdemu chodzi wyłącznie o własne interesy, a ofiarami tej spółki stały się państwa takie jak Polska, kraje bałtyckie, Finlandia, Niemcy, Włochy aż po Persję, Mandżurię, Koreę i Japonię. Mackiewicz udowadnia swoją  tezę tym, że gdyby faktyczna spółka nie istniała, Wielka Brytania i Ameryka nie uznawałyby rządu Bieruta i Cyrankiewicza, nie uznawałyby reżimu Tity, a co szczególnie było dla Mackiewicza ważne – przyjęłyby w Norymberdze, że zbrodni katyńskiej dopuścili się właśnie Sowieci.

W powojennym świecie pojawia się pytanie: iść za Sowietami czy z Wielka Brytanią i Ameryką? Mackiewicz twierdzi, że na razie (w 1947 roku) nie ma to żadnego istotnego znaczenia – gdyż widzi pomiędzy nimi znak równości. Jego zdaniem każdy z tych krajów dąży do tego samego, czyli do zachowania „pokoju”, ale jakiego? Zbrodniczego – który najbardziej sprzyja hegemonom.

Zdaniem pisarza Polska stała się jedynie obiektem zainteresowań – podmiotem, którego zdanie nie ma żadnego wpływu na własny los. „Wielka Brytania i Ameryka chcą utrzymać pokój, a państwa, które padły tego pokoju ofiarą, wyratować może tylko wojna” – t wskazywał  Mackiewicz w 1947 roku. Z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że tak też się stało – kraje te odzyskały swoją wolność w wyniku wojny – Zimnej Wojny, która w danym okresie była dopiero w stadium zarodkowym.

Autora „Lewej wolnej” możemy nazwać prorokiem albo przynajmniej niebywale obeznanym geopolitykiem, który już wtedy zauważył, że spółka będzie istnieć aż do czasu, kiedy nie pojawią się tereny sporne. W następujących latach możemy to zauważyć w Indochinach, Korei, kończąc na Afganistanie, który pogrzebał Związek Radziecki. Każdemu z tych państw chodziło o poszerzenie swojej strefy wpływów, a nie o ideologię, co szczególnie podkreśla Mackiewicz: „Mówi się o blokach wzajem sobie wrogich,  o przeciwieństwach Wschodu i Zachodu, o rozdzielającym się na dwie połowy kryzysie ideologicznym i przeciwstawieniu prawdziwych demokracji totalitarnemu bolszewizmowi. Wszystkie te spostrzeżenia są mniej lub więcej trafne, zapomina się jednak, że w hierarchii wypadków stanowią one zjawisko wtórne.

Józef Mackiewicz uważał, że celem nadrzędnym powinno być „storpedowanie” tej spółki poprzez usztywnienie kręgosłupa patriotycznego – zahamowanie działań Sowietów, którzy psychologicznie niszczą naród, „utrzymanie ducha oporu i woli walki”. Wbrew powszechnej opinii, iż takie nastawienie jest potrzebne tylko w wypadku bezpośredniego konfliktu. Mackiewicz miał  odmienne zdanie: „Wysiłek ten wydaje się stokroć ważniejszy w przypadku przeciwnym – kontynuacji wielkiej spółki i trwania jej przez lata. Ważny, dlatego by uchronić naród polski [..] przed największą z klęsk, jaka nam jeszcze grozić może: »przekucia« pod panowaniem bolszewickim […] przed upadkiem do poziomu, do którego po dłuższym panowaniu sowieckim spadł już niejeden naród”.

Pomimo rzeczywistości, która była co najmniej skomplikowana, autor „Drogi donikąd” umiał trafnie i racjonalnie zdiagnozować rozkład sił, jaki panował po konferencjach pokojowych. Już wtedy widział, iż świat zamienił się w pewnego rodzaju dyktaturę hegemonów, a większość narodów została ofiarami zbrodniczego pokoju. Publicysta słusznie uważał, że wojna może przywrócić Polsce suwerenność oraz że kluczowe dla Polaków było zachowanie duszy i niepoddanie się bolszewizacji.

Źródła: 

„Wiadomości” R. 2 nr 41 (80), 1947 Londyn

Bogusław Jodko

Udostępnij:

Dołącz do newslettera!

Szanujemy Twoją prywatność. Wysyłamy tylko treści, które sami uważamy za wartościowe, w rozsądnych odstępach czasowych.
Akceptuję regulamin oraz politykę prywatności serwisu.